Wspomnienie po latach, czyli test malucha na dystansie 19 tys. kilometrów

Fiat 126p nawet w czasach swojej świetności nie był samochodem wyjątkowo bezawaryjnym, ani komfortowym. Jednak sentyment z dzieciństwa wymusił, że to on został moim pierwszym samochodem. Założenie było proste, kupić malucha w możliwie jak najlepszym stanie by przez pierwsze miesiące nie wymagał dużych inwestycji ze studenckiej kieszeni.

Pierwsze spotkanie
Przed Świętami Bożego Narodzenia w 2006 roku mój tata odwiedził znajomego taksówkarza, którego klient poprosił o pomoc w sprzedaży malucha z przebiegiem 37 tys. km. Trzy dni później wracając z uczelni dostałem telefon, że gość pojawił się przy samochodzie. Po 10 minutach Fiat 126p EL SX z 1995 roku stał pod moim blokiem.
Pierwsze wrażenie
Pozycja kierowcy jak i sama przestrzeń na nogi wydaje się lepiej zaplanowana niż np. w Fiacie Panda z 2004.
A teraz coś o wadach…
Samochód który kupiłem za 1500 złotych służył mi 3 razy w tygodniu do dojazdu na uczelnię oddaloną o 24 kilometry od mojego miejsca zamieszkania. Wraz z tatą zrobiliśmy nim 19 tysięcy kilometrów. W trakcie użytkowania wymiany wymagały opony, zbiornik paliwa, szczęki oraz cylinderki hamulcowe na wszystkich kołach. Wymienione zostały też termostat, tłumik i miska olejowa. Rozrusznik i alternator po zimie w 2010 roku w czasie słynnych mrozów (minus 27) odmówiły współpracy. Niestety elementy te musiałem poddać dwukrotnej regeneracji. Ponieważ w pierwszej kolejności zależało mi na czasie, tak bym na drugi dzień mógł pojechać nim do pracy o 4 rano, naprawę zrobiono w warunkach polowych (przy minus 12 stopniach) i bardzo niechlujnie. Wszystko działało do trzeciej dziury w drodze. Druga naprawa trwała tydzień (z powodu plagi awarii alternatorów w mieście związanej z bardzo niskimi temperami), ale przynajmniej była skuteczna. W sumie na serwisowanie samochodu wydałem 2300 złotych. Do wykonania wszystkich tych napraw potrzebny był kanał, drugi samochód by pojechać po części, czas oraz cierpliwość. W ciągu ostatnich 6 tysięcy kilometrów trzykrotnej wymiany wymagał wyłącznik elektromagnetyczny w rozruszniku.
Podsumowanie
Fiata 126p EL SX kupiłem, ponieważ była to ostatnia chwila aby znaleźć ciekawy egzemplarz bez korozji za rozsądna cenę. Problem w tym, że jeżdżąc tym samochodem wszyscy traktują Cię jak biednego kuzyna z prowincji, co ma zaletę tylko wtedy, gdy trzeba być przepuszczonym w korku. Wiedziałem, że zakup tego auta będzie wymagał kompromisów i wyrzeczeń. Jednak ilość usterek w stosunku do przebytych kilometrów była zdecydowanie za duża. Najgorsza okazała się zima w 2010, gdy z samochodu korzystałem głównie w godzinach nocnych do dojazdu do pracy, wtedy pierwszy raz zacząłem narzekać na ogrzewanie, które działało dopiero po 4 kilometrach skrobania szyb. Zakupu jednak nie żałuje, a to dlatego że nawet najkrótsza podróż tym samochodem to niesamowite przeżycie.

Ten artykuł ma 23 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze